25 kwietnia 2016

Fragment #2

Zła wiadomość jest taka, że ten fragment to nie Sól. Dobra wiadomość jest taka, że powieść o Biance Szerudze jest już prawie skończona - ostatnie dwa, trzy rozdziały. Potem poprawki, a potem... zobaczymy. 
Po małej przerwie wymuszonej studiami już udało mi się trochę tych poprawek do tekstu wprowadzić, dlatego m.in. wyrzuciłam poniższą scenę. W biegu napisała się jakby sama, ale po zastanowieniu - wyrzuciłam ją. Niczego rozsądnego nie wnosiła i tylko czyniła z Leona... dupka? Jest przekonany, że jego brat nie żyje, a tu obłapia się z nowo poznaną wilkołaczką. Tak, mamy tu preludium do sceny 18+, ale nastrój szybko się psuje. 
No nic, mam nadzieję, że się spodoba. 
_________

Obudził mnie dźwięk deszczu, nieśmiałego i cichego. Wsunął się przez uszy i wyciągnął z krainy marzeń. 
Półprzytomna wtuliłam nos w leżące obok ciało, które pachniało tak smakowicie. Dotknęłam ustami gładkiej skóry i westchnęłam uszczęśliwiona. Było mi milutko, cieplutko, męskie ramię obejmowało mnie w pasie i przyjemnie ciążyło... 
– Dzień dobry – rozległo się nad moim uchem. Kilkanaście metrów dalej i przed paroma dniami usłyszałam identyczne powitanie, ale teraz brzmiało zupełnie inaczej. Głos był zaspany, z lekką chrypką i oczywistym zainteresowaniem. 
Rozchyliłam powieki i odsunęłam twarz od piersi Leona. Przyglądał mi się spod wpół przymkniętych powiek. W nos szczypała mnie woń podniecenia, jego i mojego, i wiedziałam, że tak blisko on też to czuje. Nie ruszaliśmy się, nie podrapałam go, on nie ścisnął mocniej, ale samą bliskością i wiszącą w powietrzu sugestią nakręcaliśmy się tak bardzo, że każde uderzenie pulsu czułam w piersiach i pochwie. Żyła na jego szyi szarpała się w tym samym rytmie, oczy lśniły, ale spojrzenie miał tak skupione i gorące, że nie tylko rozbierało, ale i dotykało. Ani śladu lodu. 
Wilczyca prężyła się jak kot, radosna i niecierpliwa, i byłam pewna, że moje oczy były żółte. 
Leon zmienił pozycję, przyciągnął mnie do siebie i wsunął umięśnioną nogę między moje. Odruchowo wypchnęłam miednicę, ocierając się o niego. Łowca przycisnął mnie mocniej, teraz napierało na mnie nie udo, a ukryty pod dżinsami członek. Wyrwał mi się jęk, Leon pocałował mnie gwałtownie i popchnął na plecy, ułożył ciało na moim. Powitałam ciężar szybkim liźnięciem w brodę i prowokacyjnym wygięciem bioder. Pchnął twardo, bezwiednie, opamiętał się i ukarał mnie ugryzieniem w ucho, przyjemność trzasnęła nerwy jak bicz. 
Przestraszyłam się i znieruchomiałam. 
Ugryzł mnie delikatnie, to w żadnym wypadku nie był ból, ale wróciły mi zmysły. Nie tyle co od jego zębów, a ostrego pragnienia, by wbić własne w odsłoniętą szyję. Ale nie, żeby ranić, tylko oznaczyć, zostawić mu bliznę, pokazać wszystkim sukom, że nie mają tu czegoś szukać, chyba że śmierci spod moich pazurów i kłów. 
Leon od razu wyczuł zmianę nastroju i podniósł głowę.
– To chyba nie najlepszy pomysł – powiedziałam ochryple. 
Przez chwilę jakby nie rozumiał, a potem jego spojrzenie ostygło. Odetchnął i oparł się na łokciach, ale nadal byliśmy splątani nogami. 
– Dlaczego? 
Tak prosto i zwyczajnie. Powinnam odpowiedzieć podobnie – że jestem przerażona, bo byłam o krok od związania nas na całe życie, przy czym tylko ja byłabym zmuszona do przestrzegania obietnicy wyłączności, wsparcia i oddania – ale to byłoby nierozsądne. 
Czyś ty zwariowała?, zapytałam wilczycy. Zignorowała pretensję i nadal próbowała zmusić mnie do wpicia się w usta łowcy, pociągnięcia go na siebie, sparowania się. 
Oszalała. Kompletnie oszalała. Chcica ją wzięła i jej odbiło. 
Mogłam powstrzymać swoje ręce, ale nie kontrolowałam reakcji cielesnych na tak intymny kontakt. Leon przytłaczał mnie, silny, wielki, groźny. Ochroni nas, mnie i nasze dzieci, nikt nam nie zagrozi, będziemy biegać po lesie, polować i parzyć się pod niebem... 
– Zejdź ze mnie, proszę – wykrztusiłam. – Nie mogę myśleć. 
Jego oczy się rozszerzyły i zerwał się tak szybko, że aż się zatchnęłam. Rys był odwrócony plecami i w najdalszym możliwym kącie. Usiadłam powoli, nie rozumiejąc, dlaczego zareagował tak gwałtownie. 
– Leon? 
– Przepraszam. Byłaś chętna i nie pomyślałem, że naciskanie to zły pomysł – powiedział płaskim głosem. – W ogóle nie pomyślałem. 
Hę? 
Tępo gapiłam się na jego plecy, a potem przypomniałam sobie, ile wiedział o moich doświadczeniach seksualnych. 
– Leon... Poprosiłam cię, żebyś mnie zostawił, bo chciałam ci wytłumaczyć, dlaczego seks to zły pomysł, a nie mogłam się skupić, bo przez ciebie to było jedyne, co krążyło mi w głowie. Powąchaj powietrze i sam sobie odpowiedz, czy czujesz strach. Już dawno uporałam się z tym prawie-gwałtem. 
Odwrócił się i przez pełną napięcia chwilę badał wzrokiem moją twarz. Odetchnął i zbliżył się, już spokojny. Podniecenie opadło i teraz w powietrzu wisiała niezręczność. Zmazałam krąg, Leon usiadł na betonie obok. Przycisnął palce do skroni. 
– Kurwa – zaklął z uczuciem. – Co ze mnie za brat? 
– To instynkty – powiedziałam, splatając ramiona na brzuchu. – Nie wiń się, że na chwilę odpuściłeś. Po spotkaniu z zagrożeniem ludzie szukają sposobu, żeby upewnić się, że żyją. Poza tym... – urwałam. 
Odchrząknęłam. Teraz czułam lekkie zażenowanie swoim czynem. Na pewno wpadłabym na coś lepszego, ale w tamtej chwili to było pierwsze, co mi przyszło do głowy... 
– Poza tym co?