Zła wiadomość jest taka, że ten fragment to nie Sól. Dobra wiadomość jest taka, że powieść o Biance Szerudze jest już prawie skończona - ostatnie dwa, trzy rozdziały. Potem poprawki, a potem... zobaczymy.
Po małej przerwie wymuszonej studiami już udało mi się trochę tych poprawek do tekstu wprowadzić, dlatego m.in. wyrzuciłam poniższą scenę. W biegu napisała się jakby sama, ale po zastanowieniu - wyrzuciłam ją. Niczego rozsądnego nie wnosiła i tylko czyniła z Leona... dupka? Jest przekonany, że jego brat nie żyje, a tu obłapia się z nowo poznaną wilkołaczką. Tak, mamy tu preludium do sceny 18+, ale nastrój szybko się psuje.
No nic, mam nadzieję, że się spodoba.
_________
Obudził mnie dźwięk deszczu, nieśmiałego i cichego. Wsunął się przez uszy i wyciągnął z krainy marzeń.
Półprzytomna wtuliłam nos w leżące obok ciało, które pachniało tak smakowicie. Dotknęłam ustami gładkiej skóry i westchnęłam uszczęśliwiona. Było mi milutko, cieplutko, męskie ramię obejmowało mnie w pasie i przyjemnie ciążyło...
– Dzień dobry – rozległo się nad moim uchem. Kilkanaście metrów dalej i przed paroma dniami usłyszałam identyczne powitanie, ale teraz brzmiało zupełnie inaczej. Głos był zaspany, z lekką chrypką i oczywistym zainteresowaniem.
Rozchyliłam powieki i odsunęłam twarz od piersi Leona. Przyglądał mi się spod wpół przymkniętych powiek. W nos szczypała mnie woń podniecenia, jego i mojego, i wiedziałam, że tak blisko on też to czuje. Nie ruszaliśmy się, nie podrapałam go, on nie ścisnął mocniej, ale samą bliskością i wiszącą w powietrzu sugestią nakręcaliśmy się tak bardzo, że każde uderzenie pulsu czułam w piersiach i pochwie. Żyła na jego szyi szarpała się w tym samym rytmie, oczy lśniły, ale spojrzenie miał tak skupione i gorące, że nie tylko rozbierało, ale i dotykało. Ani śladu lodu.
Wilczyca prężyła się jak kot, radosna i niecierpliwa, i byłam pewna, że moje oczy były żółte.
Leon zmienił pozycję, przyciągnął mnie do siebie i wsunął umięśnioną nogę między moje. Odruchowo wypchnęłam miednicę, ocierając się o niego. Łowca przycisnął mnie mocniej, teraz napierało na mnie nie udo, a ukryty pod dżinsami członek. Wyrwał mi się jęk, Leon pocałował mnie gwałtownie i popchnął na plecy, ułożył ciało na moim. Powitałam ciężar szybkim liźnięciem w brodę i prowokacyjnym wygięciem bioder. Pchnął twardo, bezwiednie, opamiętał się i ukarał mnie ugryzieniem w ucho, przyjemność trzasnęła nerwy jak bicz.
Przestraszyłam się i znieruchomiałam.
Ugryzł mnie delikatnie, to w żadnym wypadku nie był ból, ale wróciły mi zmysły. Nie tyle co od jego zębów, a ostrego pragnienia, by wbić własne w odsłoniętą szyję. Ale nie, żeby ranić, tylko oznaczyć, zostawić mu bliznę, pokazać wszystkim sukom, że nie mają tu czegoś szukać, chyba że śmierci spod moich pazurów i kłów.
Leon od razu wyczuł zmianę nastroju i podniósł głowę.
– To chyba nie najlepszy pomysł – powiedziałam ochryple.
Przez chwilę jakby nie rozumiał, a potem jego spojrzenie ostygło. Odetchnął i oparł się na łokciach, ale nadal byliśmy splątani nogami.
– Dlaczego?
Tak prosto i zwyczajnie. Powinnam odpowiedzieć podobnie – że jestem przerażona, bo byłam o krok od związania nas na całe życie, przy czym tylko ja byłabym zmuszona do przestrzegania obietnicy wyłączności, wsparcia i oddania – ale to byłoby nierozsądne.
Czyś ty zwariowała?, zapytałam wilczycy. Zignorowała pretensję i nadal próbowała zmusić mnie do wpicia się w usta łowcy, pociągnięcia go na siebie, sparowania się.
Oszalała. Kompletnie oszalała. Chcica ją wzięła i jej odbiło.
Mogłam powstrzymać swoje ręce, ale nie kontrolowałam reakcji cielesnych na tak intymny kontakt. Leon przytłaczał mnie, silny, wielki, groźny. Ochroni nas, mnie i nasze dzieci, nikt nam nie zagrozi, będziemy biegać po lesie, polować i parzyć się pod niebem...
– Zejdź ze mnie, proszę – wykrztusiłam. – Nie mogę myśleć.
Jego oczy się rozszerzyły i zerwał się tak szybko, że aż się zatchnęłam. Rys był odwrócony plecami i w najdalszym możliwym kącie. Usiadłam powoli, nie rozumiejąc, dlaczego zareagował tak gwałtownie.
– Leon?
– Przepraszam. Byłaś chętna i nie pomyślałem, że naciskanie to zły pomysł – powiedział płaskim głosem. – W ogóle nie pomyślałem.
Hę?
Tępo gapiłam się na jego plecy, a potem przypomniałam sobie, ile wiedział o moich doświadczeniach seksualnych.
– Leon... Poprosiłam cię, żebyś mnie zostawił, bo chciałam ci wytłumaczyć, dlaczego seks to zły pomysł, a nie mogłam się skupić, bo przez ciebie to było jedyne, co krążyło mi w głowie. Powąchaj powietrze i sam sobie odpowiedz, czy czujesz strach. Już dawno uporałam się z tym prawie-gwałtem.
Odwrócił się i przez pełną napięcia chwilę badał wzrokiem moją twarz. Odetchnął i zbliżył się, już spokojny. Podniecenie opadło i teraz w powietrzu wisiała niezręczność. Zmazałam krąg, Leon usiadł na betonie obok. Przycisnął palce do skroni.
– Kurwa – zaklął z uczuciem. – Co ze mnie za brat?
– To instynkty – powiedziałam, splatając ramiona na brzuchu. – Nie wiń się, że na chwilę odpuściłeś. Po spotkaniu z zagrożeniem ludzie szukają sposobu, żeby upewnić się, że żyją. Poza tym... – urwałam.
Odchrząknęłam. Teraz czułam lekkie zażenowanie swoim czynem. Na pewno wpadłabym na coś lepszego, ale w tamtej chwili to było pierwsze, co mi przyszło do głowy...
– Poza tym co?